Hotele na AirBnB – na co możemy liczyć?
![](https://www.marketinghotelu.pl/wp-content/uploads/2018/02/airbnbhotele.jpg)
1 miliard rezerwacji w roku 2028 – taki cel dla AirBnB nakreślił Brian Chesky, jeden z założycieli serwisu. Tym samym platforma oficjalnie obrała kurs na bezpośrednią rywalizację z gigantami branży OTA: Bookingiem oraz Expedią.
Przyznał to sam Chesky w jednym z wywiadów: „Naszymi konkurentami są dwa podmioty i jestem niezwykle podekscytowany tym, jak będą wyglądać najbliższe lata”. Cóż, hotelarze również są ciekawi. Tym bardziej, że to właśnie oni mają być jednym z elementów nowej strategii AirBnB.
Wreszcie ferment wśród OTA?
Jako hotelarze chyba powinniśmy się cieszyć. Wreszcie z rynku OTA napłynęły jakieś świeże wiadomości. Przecież w ostatnim czasie bombardowani byliśmy wyłącznie doniesieniami o kolejnych wielkich fuzjach i rosnących monopolach. Dlatego każde wydarzenie mogące zwiększyć konkurencję wśród OTA jest dla hotelarzy pozytywne. Choć daleka jeszcze droga do czasów, w których to OTA będą bić się o nasze pokoje, a nie my – o ich zasięgi.
AirBnB i hotele – jak to działa?
AirBnB oficjalnie zaprasza hotele do współpracy. Póki co nie wszystkie: serwis chętnie widzieć będzie obiekty „o indywidualnym charakterze i tożsamości„, oferujące „unikalne doświadczenie”. W domyśle: hotele niezależne. Duże sieci wstępu do AirBnB póki co mieć nie będą (choć ciekaw jestem kiedy i ta granica zostanie przekroczona).
Jak wejść do AirBnB? Obecnie system w pełni zintegrowany jest wyłącznie z channel managerem dostarczanym przez agencję SiteMinder. Tylko w ten sposób AirBnB może „zaciągać” dane dotyczące aktualnej dostępności i cen. W innych przypadkach możemy jedynie „wystawić” nasze pokoje na platformie, ale kontrola nad allotmentem będzie ograniczona. W przyszłości ma się to zmienić.
Jaka jest prowizja na AirBnB?
Tutaj jest najciekawiej. Prowizja na AirBnB jest dużo niższa niż na OTA: waha się od 3% do 5%. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie mały szczegół: tzw. „opłata serwisowa„, jaką AirBnB dolicza do każdej ceny. Jest to więc zupełnie nowy model, w którym zasadniczą „prowizję” opłaca użytkownik, a nie hotel.
Dla hotelu sytuacja korzystna jest jedynie pozornie: aby ostateczna cena była atrakcyjna na tle innych kanałów, zmuszeni będziemy obniżyć ją właśnie o ową opłatę serwisową. W przeciwnym wypadku użytkownik AirBnB zobaczy dużo wyższą cenę niż – na przykład – użytkownik Booking.com.
Co więcej: nie mamy pełnej kontroli nad wysokością naliczanej opłaty. AirBnB informuje, iż waha się ona między 5% – 15%. Po doliczeniu „niskiej prowizji” w wysokości 3% otrzymujemy dość przygnębiający rezultat: nawet 18% kosztu rezerwacji.
Więc co z tym fermentem?
Powodów do hurraoptymizmu na pewno nie ma, ale warto obserwować rozwój sytuacji. O tym, że AirBnB może stać się nowym kanałem dystrybucji pokoi pisałem niemal dokładnie dwa lata temu. Dziś wiemy już, że serwis ma spore ambicje. Ale może chodzi tu o coś innego: właściciele AirBnB doskonale wiedzą, że model „sharing economy” swój sukces opiera m.in. na braku odpowiednich regulacji lub lukach prawnych. Nie można w nieskończoność liczyć na to, że sytuacja się nie zmieni. Dlatego warto obrać kurs na OTA.
Jeśli więc w roku 2028 AirBnB ma wygenerować miliard rezerwacji, Brian Chesky będzie się musiał bardziej postarać. Trzymajmy kciuki: ostatecznie z gigantami skutecznie rywalizować może wyłącznie inny gigant. Poza AirBnB nie widać nikogo takiego na rynku. Ach, zapomniałbym: jest jeszcze Google…